Bocianobabka
Gniazdo w Kristianstad, w Szwecji.
Gniazdo mało znane w naszym gronie. Kamerka była czynna w maju i na początku czerwca. Po śmierci pisklaków kamerkę wyłączono. Mam tylko dwa zdjęcia:
29.maja z maluchami: 11.czerwca, już bez maluchów:
W archiwum już 8.czerwca nie ma bocianiątek.
Pobuszowałam trochę na stronie http://www.vattenriket.kristianstad.se/stork/index.htm i oto tego efekty.
W Kristianstad jest taki bociani ośrodek, nazwijmy to, badawczo-rozwojowy. Bociany są w wolierze, jest tam kilka gniazd na słupkach. Ładnie to widać na załączonej fotografii archiwalnej.
Nie sądzę, by miały okaleczone skrzydełka, jak w Silkeborgu - jeśli tak, to nie wszystkie, bo widać piękne piórka.
Szwedzi mają mało bocianów, w latach 1955-1986 nie mieli ani jednego!!! Dlatego bardzo się starają je rozmnażać, ale niezbyt to im wychodzi. W gnieżdzie z kamerką, która jest od 1998 roku, chyba nie było odchowanych młodych. Tak by wynikało ze zdjęć w archiwum.
Poniżej ciekawy pojazd do przewozu bocianów - "bocianobus" i bociania wiata w innym miejscu.
A teraz kilka ładnych zdjęć, które znalazłam na stronie Kristianstad:
Jakby ktoś chciał zbudować bocianie gniazdo na dachu, to pod tymi adresami znajdzie szczegóły techniczne!
http://www.skof.se/stork/Bo.htm http://www.skof.se/stork/plattformprint.pdf
Offline
Bocianobabka
Gniazdo w Freistadt
Nazywam je gniazdem z płotkiem, bo w tle jest płot. Boćki usiadły na czterech jajeczkach 5.maja i, zamiast wysiadywać 35 dni , to jest do około 10.czerwca, znudziły się i 12.maja porzuciły gniazdo. W zeszłym roku też nie wyprowadziły stąd żadnego maluszka, za to w 2004 czwóreczkę! W 2001 tylko jednego, bo czworo zmarło z wyziębienia.
W lecie w gnieździe bywały przelotne boćki, ale naszą uwagę zwracała przede wszystkim dżungla, jaka wyrosła tam w czasie nieobecności bocianów.
A oto kilka ciekawych zdjęć ze strony tego gniazda: http://www.elektro-pachner.at/seiten/storch-bild.html
Ostatnio edytowany przez Danuśka (2006-09-22 08:26:40)
Offline
Bocianobabka
Zaglądam sobie od czasu do czasu do różnych pustych gniazd, w których jeszcze działają kamerki, z nadzieją na spotkanie z jakimś ptaszkiem. Dziś najczęściej zaglądałam do Arevalo i faktycznie, upolowałam tam gołąbki (wątek: ptaki w bocianich gniazdach). Kamera w Arevalo, a właściwie to chyba kamery, bo mam wrażenie, że tam są dwie, pokazywała dziś na zbliżeniu bociani śmietnik!!!. Już przed miesiącem, przed wylotem bocianów, gniazdo to było w rozsypce i widać było bałagan, ale dzisiejsze zbliżenia są powalające!!!
Offline
Bociuś
Witam po powrocie z urlopu. Jestem już w domu i sprawdzam co mam w komputerze na temat innych gniazd.
Przypominam wpis o gnieździe w Isny, który Was tak jak i mnie wyjątkowo poruszył:
Wyjątkowa jest historia gniazda w Isny. Jest to wyjątkowo pechowe gniazdo. Obserwowana para to Romeo i Julia, którzy w 2005 nie odlecieli na zimę do Afryki. Były karmione przez jakiegoś obywatela Isny późną jesienią i to jest najprawdopodobniej powód dlaczego nie odleciały. Dzięki sponsorom udało się bociany karmić przez całą zimę i przetrwały jakoś do wiosny.
Niesamowita historia miała jednak miejsce w 2004 roku. Romeo pozostał w Niemczech, Julia natomiast zniknęła i nie wiadomo czy odleciała do ciepłych krajów czy też nie. Sądzi się jednak, że raczej odleciała. Ku ogromnemu zdziwieniu wszystkich obserwatorów 30 stycznia pojawił się koło Romeo inny bocian! Nie można było odczytać napisu na obrączce, natomiast sposób zachowania się bociana wskazywał wyraźnie na partnerkę Romeo – Julię.
Czyżby wróciła z ciepłych krajów mimo zimna i opadów śniegu aby Romeo nie był już dłużej samotny??? Gdzie pozostawała do tej pory nie było wiadomo, ale z powodu pokrywy śnieżnej i zimna była dokarmiana razem z Romeo.
W tym roku wszystko układało się dobrze, w gnieździe wylęgły się cztery pisklęta. Rozwijały się prawidłowo, jeszcze 28 maja są zdjęcia całej czwórki i nic nie wskazywało na nadchodzącą tragedię. 30 maja nie widać było już żadnych oznak życia ze strony małych bocianków. Nie widać było główek i wszystko wskazywało na to, że żadne już nie żyło.
Z komunikatów na stronie wynika że strażacy próbowali zdobyć odpowiedni samochód z drabiną, ponieważ gniazdo znajduje się na dachu Ratusza, bardzo bardzo wysoko. Nie udało się załatwić takiego samochodu więc w zasadzie nie wiadomo co się dokładnie stało. Faktem jest że kilka dni przedtem padały deszcze i było bardzo zimno, klimat w tej okolicy jest taki jak to w górach – ostry i zmienny, niektórzy twierdzą, że jest to klimat absolutnie nie odpowiedni dla bocianów.
Jednak organizatorzy obserwacji uważają, że są oznaki tego że rodzice nie wystarczająco karmili swoje dzieci. Dokarmianie małych z zewnątrz nie było możliwe, bo nie zaakceptowałyby tego dorosłe ptaki, mogłyby gniazdo opuścić i szukać innego w innym miejscu. Małe bociany natomiast nie mogłyby być przełożone do innych gniazd, bo te inne były już obsadzone młodymi. Tak przynajmniej tłumaczą się na stronie tego gniazda organizatorzy obserwacji.
Natomiast obserwujący lżyli odpowiedzialnych za ptaki w Isny w księdze gości, że nie próbowano interweniować i ratować bocianów, więc została zamknięta.
Podobno tam było więcej na temat prawdopodobnych przyczyn śmierci małych bocianków.
Natomiast na forum pojawiły się wpisy osobnika o nicku „Bocian” (skąd my znamy ten nick??) który oczywiście pisze, że nie powinno się interweniować ani dokarmiać bo prawo o ochronie przyrody itd. itp. itp. i żeby zostawić bociany w spokoju to sobie poszukają innego gniazda na innym terenie. Tak typowo po polsku – natura sama wszystko rozwiąże etc. wypisz wymaluj jak wypowiadał się na temat Chyb.
Wiadomo, że Romeo jest bocianem wyhodowanym natomiast Julia jest ptakiem dzikim.
Czytałam kilka opowieści Adama Wajraka, że wychowywał takie małe bociany i wszystkie w następnym roku odlatywały do Afryki. Jeden tylko był przez szereg lat u niego – ten nie miał nogi i Adam zrobił dla niego protezę, nie wiem czy sam, czy komuś zlecił w efekcie bociek sobie całkiem nieźle radził i zwyczajnie żył. Przypomniałam sobie, że miał na imię Kuternoga i A. Wajrak opisywał historię tego boćka w cyklu artykułów w kolorowym dodatku do Gazety Wyborczej.
Eksperci twierdzą że nie ma różnicy w zachowaniu bocianów wyhodowanych przez człowieka a tych urodzonych dziko w naturze.
Jednak odpowiedzialne władze zdecydowały, że dalsze postępowanie z bocianami musi ulec zmianie – natura jest naturą i pogoda oraz klimat Isny nie sprzyja bocianom. Kto więc chce obserwować życie bocianów i atakować odpowiedzialnych za to co robią lub czego nie robią niech nie obserwuje gniazda. Ci którzy chcą współpracować są mile widziani.
Jesienią gniazdo zostanie dokładnie wyczyszczone i sprawdzone, natomiast pod koniec Lipca miano odbyć szerego spotkań z władzami Isny celem przedyskutowania tematów związanych z możliwościami ratowania ptaków i profilaktyką.
I to wszystko co było na tamtym forum.
Ostatnio edytowany przez Iwonami (2006-09-30 20:15:01)
Offline
Bociuś
Historia Romea il Julii to bardzo smutna historia. Ciekawe, że urzędnicy od ochrony przyrody zostawiają takie przypadki matce-naturze (m.in. historia Napoleonka z Chyb), ale jakoś nie chcą zostawić tejże naturze kwestii regulacji populacji zwierzyny i ptactwa łownego.
Offline
Bocianobabka
Gniazdo w Kirchzarten.
4 jajeczka, 3 pisklaki i 1 jajeczko
Przeżyły dwa pisklaki:
Oto rodzinka 2+2 w komplecie:
Oba maluszki wyrosły na piękne bocianki:
Na początku sierpnia obiektyw został paskudnie zabrudzony. Czyżby zrobiły to boćki, mając dosyć podglądania???
Myślę, że te dwa piękne bociusie wczasują się teraz w okolicach Zwrotnika Raka.... I ich rodzice też.
Offline
Bociuś
W związku ze świętem naszych bocianków, takie przypomnienie o gnieździe z Goerlitz. To jest oczywiście mój post z zamkniętego forum z drobnymi poprawkami:
Jest to ciekawa historia z gniazda znajdującego się w ogrodzie zoologicznym w Goerlitz.
W kronice odnotowano pewne zdarzenia, które zwróciły moją uwagę, mianowicie zaobserwowano tam pewnego dnia, że bociany są niespokojne, albo siedzą i wydają się być apatyczne. Spowodowało to niepokój personelu, czego efektem było podanie preparatów przeciwko Ektoparasiten (cokolwiek ta dolegliwość oznacza, może ktoś wie?).
Ponieważ w tamtym czasie panowały te okropne upały, podano im 10 litrów wody i dodatkowo miseczkę z zawartością – rybkami, w nagrodę za dzielne sprawowanie.
Później tego samego dnia zauważono z niepokojem brak jednego bociana w gnieździe. Dotąd były cztery a tu nagle okazało się, że jednego brakuje. Tymczasem maluch siedział sobie na dachu budynku niedaleko gniazda. Po pół godzinie wrócił do swoich sióstr i braci. Z zadowoleniem dało się zauważyć, że podane leki poskutkowały i kondycja bocianków poprawiła się.
Odnotowano, że biedni rodzice dziennie dostarczali do gniazda od 5 do 7 kg (!) pożywienia.
Od 2 sierpnia rozpoczęły się ostre treningi skrzydeł i przygotowania do pierwszych lotów.
Tak wygląda sytuacja w tej chwili:
Notatka z 14.08 zawiera informację, że z 4 bocianków dwa pozostają jeszcze w gnieździe.
Niestety zauważono że jeden z tych już latających, który był w pobliżu KEMA (nie wiem co to jest, chyba jakiś supermarket) – jest ranny, prawdopodobnie uderzył w budynek i niestety ma uszkodzony staw kolanowy. Prawdopodobnie będzie musiał spędzić kilka dni w miejscowym ptasim szpitalu. Obecnie znajduje się tam 7 bocianów zebranych „z okolicy”. Trzy z nich po wyleczeniu odlecą do Afryki, natomiast 4 pozostałe najprawdopodobniej będą musiały spędzić zimę w Goerlitz, bo szanse na wyleczenie ran w niedługim czasie są niestety nikłe. Jednemu niestety trzeba było amputować skrzydło, innemu założyć gips na nóżkę.
To zdjęcie zostało wykonane w szpitalu gdzie bocianki dochodzą do zdrowia.
Ostatnio edytowany przez Iwonami (2006-09-26 13:59:34)
Offline
Bocianobabka
Iwonami napisał:
Spowodowało to niepokój personelu, czego efektem było podanie preparatów przeciwko Ektoparasiten (cokolwiek ta dolegliwość oznacza, może ktoś wie
Przedrostek "ekto" dotyczy spraw zewnętrznych, "parasiten">> z łaciny: parazyty>>parazytologia=nauka o pasożytach.
Reasumując: "ektoparasiten" to pasożyty zewnętrzne. Np. pchła czy świerzbowiec są pasożytami zewnętrznymi a tasiemiec czy owsik to pasożyty wewnętrzne.
Offline
Bocianobabka
Iwonami,
Strasznie sie cieszę, że będziesz nam relacjonować i tłumaczyć doniesienia z niemieckich gniazd, chociaż w tym roku były to przewaznie doniesienia bardzo smutne!
Ja ze swej strony chciałabym przypomnieć początki tegorocznej rodzinki z Gorlitz.
Było to, drugie po Wolfsburgu moje ulubione niemieckie gniazdko, bardzo lubiłam do niego zagladać.
Niestety, nie znam języka niemieckiego, a informacje z nim zwiazane znalazłam na forum Klubu Ciconia, gdzie wydarzenia relacjonowały osoby pilniejsze niż ja w nauce języków obcych!
Miała tu miejsce ciekawa historia.
Wykluły się trzy pisklęta, niestety pewnego dnia zauważono, że jedno z młodych jest odciagane przez rodzica na brzeg gniazda, prawdopodobnie z zamiarem "eliminacji" maluszka. Natychmiast zainterweniowano i zabrano maleństwo w celu sztucznego "podchowania". Po jakimś czasie podrośnietego już pisklaka na powrót wsadzono do gniazda. Został przyjęty "bez szemrania".
Mało tego! Rodzicom podrzucono jeszcze jednego "wyrzutka" - z innego gniazda, znalezionego w rynnie!
Co do jego osoby też nie było sprzeciwu.
Tak więc rodzice, którzy chcieli mieć tylko dwójke, koniec końców odchowali czwóreczkę!
Oczywiście nie udałoby się to bez pomocy z zewnatrz, ptaki były obficie dokarmiane przez czlowieka.
Mamy tu więc historię z happy endem, jedną z nielicznych tego roku w Niemczech.
Miejmy nadzieję, że wyzdrowieje też nieszczesny uczestnik marketowej kolizji, o którym pisała Iwonka.
A tu tylko dwie fotki, które mi zostały, reszta "przepadła" na starym forum, gdzie zostałam zbanowana i nie mam do nich dostępu.
Zgodna "rodzinka po przejściach"
Offline
Bociuś
Na prośbę Tani przypominam krótką historię gniazda w Bornheim 1:
Przylot samca 17.2.2006, Przylot samicy 18.2.2006 - 5 jaj – 21.2, 23.3, 25.3, 27.3, 29.3.
Jedno jajo zostało uszkodzone 13.4 – przyczyna nieznana, usunięte z gniazda kawałek po kawałku. 4 pisklęta – 24. 4 (2 x wylęgły się odstępach ok. 6 godz.) 27.4, 29.4. Najmłodsze pisklę wyrzucone w wieku 9 dni z gniazda przez samca. w dniu 8.05 ok. 11.44 i zostało znalezione pod gniazdem nieżywe. 31 maj – obrączkowanie ( DER A4905, DER A4906, DER A4907). Smierć piskląt DER A4907 und DER A4905 dnia 2.6. z niezbadanych przyczyn (przypis ode mnie – podejrzewano, że zatruły się jedzeniem ale tylko podejrzewano)
Pierwszy lot DER A4906 rano 26.6. (63 dni od wylęgnięcia)
13.7: Pisklę DER A4906 ("Felix") zginął na skutek kolizji z linią wysokiego napięcia o mocy 110kV przebiegającej przez pobliskie łąki. Tak więc wszystkie młode z rocznika 2006 straciły życie w wyniku nieszczęśliwych okoliczności – chorób i wypadków"
Offline
Bocianobabka
"Towarzystwo" z Bad Waldsee, w pogodzie...
( Zwróćcie proszę uwagę na cudny przekrój bocianich pozycji, zwłaszcza na tę "z główką", która nas tak niegdyś niepokoiła u naszych przygodzickich ulubieńców!)
...i niepogodzie...
Nocą...
I poza gniazdkiem!
Kolejne fotki przedstawiają prawdopodobnie parę bocianów "w trasie", "pomieszkującą" w opuszczonym już gnieździe.
(Zwróćcie uwagę na modną w ostatnich sezonach w Niemczech "bransoletkę" na kostce!)
Ostatnio edytowany przez paela (2006-10-01 17:26:36)
Offline